Tony Brooks był kierowcą o niepowtarzalnym stylu – nie tylko na torze, ale i w życiu. Urodzony w Wielkiej Brytanii w połowie lat dwudziestych, był człowiekiem wykształconym, eleganckim, o nienagannych manierach i głębokim wewnętrznym spokoju. Studiował stomatologię i nie planował profesjonalnej kariery w wyścigach, dopóki nie odkrył, że jego naturalne wyczucie prędkości i mechaniki pozwala mu nie tylko rywalizować z najlepszymi, ale także ich pokonywać. Bez cienia przesady można powiedzieć, że był jednym z najbardziej utalentowanych kierowców, jacy kiedykolwiek pojawili się w Formule Jeden – a jednocześnie jednym z najmniej znanych poza kręgiem znawców.
Brooks zadebiutował w Formule Jeden w połowie lat pięćdziesiątych i bardzo szybko zdobył uznanie – już w jednym z pierwszych występów, w Grand Prix Sycylii, zwyciężył w barwach Astona Martina, co uczyniło go pierwszym Brytyjczykiem od czasów przedwojennych, który wygrał międzynarodowy wyścig Grand Prix. W kolejnych latach ścigał się dla takich zespołów jak Vanwall i Ferrari, stając się czołowym zawodnikiem swojej epoki. Wielokrotnie stawał na podium, wygrywał wyścigi i był poważnym kandydatem do tytułu mistrza świata.
Styl jazdy Brooksa był wyjątkowo czysty, elegancki, pozbawiony niepotrzebnych gestów i nadmiernej agresji. W przeciwieństwie do wielu kolegów z tamtej epoki, nie szukał uznania poprzez brawurę – jego jazda była wyważona, metodyczna, a mimo to niezwykle szybka. Uważany był za kierowcę, który doskonale czuł balans samochodu, potrafił słuchać maszyny i reagować z chirurgiczną precyzją.
Mimo wielkich sukcesów, Tony Brooks nie miał natury człowieka mediów. Był skromny, unikał rozgłosu i po zakończeniu kariery niemal całkowicie wycofał się z życia publicznego. Nie szukał poklasku ani sławy – uważał, że sport wyścigowy jest dla tych, którzy chcą się ścigać, nie dla tych, którzy chcą być podziwiani. Dla wielu fanów motorsportu to właśnie czyniło go jeszcze bardziej fascynującym.
W późniejszych latach prowadził biznes motoryzacyjny i pozostał aktywny w środowisku klasycznych samochodów, ale nigdy nie zabiegał o miejsce w centrum uwagi. Zmarł jako jeden z ostatnich wielkich przedstawicieli złotej epoki Formuły Jeden – czasów, gdy ścigano się nie dla pieniędzy, ale dla honoru i radości z jazdy.
Tony Brooks to kierowca, którego nie sposób zapomnieć, jeśli raz się pozna jego historię. Nie był celebrytą, nie był mistrzem świata, ale był człowiekiem o niepowtarzalnym stylu i klasie, który zasłużył na tytuł „arystokraty kierownicy” nie przez pochodzenie, ale przez sposób, w jaki traktował siebie, rywali i wyścigowy świat.