Vittorio Brambilla należał do tych kierowców, których nie da się pomylić z nikim innym. Jego postać, pełna ekspresji i temperamentu, wniosła do świata Formuły Jeden nutę nieprzewidywalności i surowej siły. Z zawodu mechanik i motocyklista, z duszy prawdziwy wojownik toru, Brambilla nie był może najbardziej utytułowanym zawodnikiem swojej epoki, ale na pewno jednym z najbardziej pamiętnych.
Urodził się we włoskiej Monzy, tuż obok legendarnego toru wyścigowego, co niemal przesądziło o jego życiowej drodze. Początkowo ścigał się na motocyklach, potem przez wiele lat zdobywał doświadczenie w wyścigach samochodów sportowych i jednomiejscowych. Choć jego kariera w Formule Jeden rozpoczęła się późno, bo dopiero po przekroczeniu trzydziestego roku życia, nadrabiał pasją i niebywałą determinacją.
Największy sukces osiągnął w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym piątym roku, kiedy to wygrał Grand Prix Austrii w strugach deszczu. To był wyścig, który przeszedł do historii nie tylko ze względu na warunki, ale i z powodu sceny, która nastąpiła tuż po przekroczeniu mety. Brambilla, ogarnięty euforią, uniósł ręce w geście triumfu i… rozbił swój samochód o barierki. Ta chwila stała się symbolem jego kariery – pełnej pasji, nieco chaotycznej, ale absolutnie autentycznej.
Brambilla jeździł agresywnie, często balansując na granicy ryzyka. W czasach, gdy bolidy były wyjątkowo trudne w prowadzeniu, a bezpieczeństwo dalekie od dzisiejszych standardów, jego styl jazdy wzbudzał zarówno podziw, jak i lęk. Nie był typem wyrachowanego stratega – raczej gladiatora, który w każdej chwili gotów był rzucić się do ataku, niezależnie od stawki.
Po zakończeniu kariery w Formule Jeden zajął się prowadzeniem rodzinnego warsztatu oraz pracą jako kierowca testowy. Zmarł w dwa tysiące pierwszym roku na zawał serca, uprawiając swój ogród – miejsce, w którym czuł się równie dobrze jak na torze. Mówiono o nim „ogrodnik z Monzy”, co brzmiało jak żart, ale skrywało w sobie głęboką prawdę. Był człowiekiem ziemi, bezpośrednim, szczerym, i takim samym był też kierowcą.
Vittorio Brambilla nie był mistrzem świata, ale był mistrzem serc tych, którzy kochali wyścigi za ich autentyczność. Jego postać to symbol czasów, gdy Formuła Jeden była nie tylko sportem, ale i teatrem ludzkich charakterów – a on grał w nim jedną z najbarwniejszych ról.