Volvo S60R to jedno z najbardziej zaskakujących aut sportowych początku XXI wieku – sedan klasy średniej, który na pierwszy rzut oka wyglądał jak kolejna, elegancka i bezpieczna limuzyna ze Szwecji, ale pod powierzchnią skrywał mechanikę godną torowego zawodnika. Stworzony, by konkurować z Audi S4, BMW 330i czy Mercedesem C32 AMG, S60R był szwedzką odpowiedzią na niemiecką dominację w segmencie sportowych sedanów – i odpowiedzią wyjątkowo skuteczną.
Zadebiutował w 2003 roku i od razu wzbudził spore zainteresowanie – nie tylko za sprawą potężnych parametrów, ale też całkowicie nowego podejścia Volvo do sportu. Marka, kojarzona przez dekady z bezpieczeństwem, praktycznością i raczej statecznym stylem, pokazała światu, że potrafi stworzyć samochód, który z jednej strony zachowuje wszystkie cechy klasycznego Volvo, a z drugiej – daje czystą, mechaniczną radość z jazdy.
Sercem S60R był pięciocylindrowy silnik 2.5 Turbo o oznaczeniu B5254T4, generujący 300 koni mechanicznych i 400 Nm momentu obrotowego. Jednostka ta była nie tylko mocna, ale też wyjątkowo charakterystyczna brzmieniowo – nierównomierny rytm pracy rzędowej „piątki” w połączeniu z dźwiękiem turbiny tworzył klimat zupełnie inny niż u niemieckiej konkurencji. Napęd trafiał na wszystkie koła poprzez stały napęd AWD z systemem Haldex drugiej generacji, który rozdzielał moment głównie na przednią oś, ale potrafił przekazać siłę również do tyłu, gdy było to potrzebne.
Przyspieszenie? 0–100 km/h w 5,7 sekundy, prędkość maksymalna ograniczona elektronicznie do 250 km/h. Ale liczby to tylko część historii – prawdziwym asem w rękawie S60R było adaptacyjne zawieszenie Four-C (Continuously Controlled Chassis Concept), opracowane we współpracy z firmą Öhlins. Dzięki trzem trybom pracy – Comfort, Sport i Advanced – auto potrafiło zmieniać charakter z dnia na dzień: od komfortowej limuzyny do sztywnego sportowca gotowego na dynamiczną jazdę po górskich serpentynach.
Z zewnątrz S60R różniło się od zwykłej S60 w sposób subtelny, ale zauważalny. Agresywniej narysowane zderzaki, nieco poszerzone nadkola, charakterystyczne 18-calowe felgi „Pegasus”, dwie końcówki wydechu i spojler na tylnej klapie – wszystko to tworzyło sylwetkę, która łączyła elegancję z lekką nutą agresji. Dla tych, którzy wiedzieli, czym jest wersja „R”, te detale mówiły wszystko.
We wnętrzu panował typowy dla Volvo skandynawski porządek i ergonomia, ale z wyraźnymi sportowymi akcentami: fotele R-Design z opcjonalną tapicerką w dwóch kolorach, niebieskie podświetlenie zegarów, aluminiowe wstawki, sportowa kierownica i zmodyfikowana konsola środkowa. Komfort był na bardzo wysokim poziomie, a wyposażenie – jak przystało na Volvo – bogate już w standardzie. Co ciekawe, oferowano również wersję kombii – V70R, co czyniło z tego auta praktyczny rodzinny „pocisk”.
S60R był jednak samochodem wymagającym. Napęd AWD z Haldexem, zawieszenie Four-C, turbo i skomplikowana elektronika sprawiały, że utrzymanie auta w doskonałym stanie wymagało regularnej i precyzyjnej obsługi serwisowej. Nie był to samochód dla każdego – ale dla tych, którzy wiedzieli, co mają, był to pełnoprawny konkurent niemieckich sportowych sedanów, i to z własnym, wyrazistym charakterem.
Dziś Volvo S60R uchodzi za jeden z najbardziej niedocenianych sportowych sedanów swojej epoki. Wciąż dostępny w rozsądnych cenach, oferuje potężną moc, unikalny styl, napęd AWD i nietuzinkowe rozwiązania techniczne. Odpowiednio zadbany egzemplarz może nie tylko dostarczać emocji, ale i zyskać na wartości jako przyszły klasyk.
To samochód, który udowodnił, że Volvo też potrafi grać ostro – tylko robi to po swojemu: z chłodną precyzją, nordycką estetyką i mechaniczną szczerością, której tak bardzo brakuje wielu współczesnym sportowym sedanom.