Astra pierwszej generacji w wersji GSi to prawdziwy rarytas. Gdy zobaczyłem to auto od razu zacząłem przekopywać Internet w poszukiwaniu ofert sprzedaży podobnego samochodu. Niestety zadanie to okazało się dużo trudniejsze niż się spodziewałem… Obiecujące zdjęcia zachęcają do zagłębienia się w ogłoszenia i zapoznania się z jego szczegółami. Te niestety rozczarowują powodując irytację i złość. Gdzie popełniłem błąd w szukaniu? Nigdzie. Ta sytuacja tylko potwierdza fakt, że samochód Adama jest prawdziwym białym krukiem na naszych drogach. Astry z danego rocznika i o takim wyposażeniu to już ginący gatunek.
Auto ma już swoje lata. Dokładnie mówiąc 20. Mimo to, jest w wyśmienitej formie. Adam przyznaje, że samochodu szukał dość długo wertując Internet – portale aukcyjne i fora miłośników Opla. Jak widać, szczęśliwy właściciel jest bardziej cierpliwy niż ja, a jego wysiłek został wynagrodzony.
Głównym celem poszukiwań był model wyposażony w silnik C20XE generującym moc rzędu 150 KM. Nagrodą za wytrwałość była propozycja jednego z użytkowników GSI Klubu. Jedyną, za to dużą, wadą egzemplarza był znacznie słabszy od upragnionego silnik – 1.8 16v (C18XE). Z drugiej strony, auto miało wiele ciekawych gadżetów, klimatyzację, elektryczne szyby, podgrzewane siedzenia czy halogeny. Takie wyposażenie to prawdziwa rzadkość wśród samochodów w podobnym wieku.
Po dokładnym obejrzeniu auta, pamiętnego dnia 20 października 2008r., Adam podjął decyzję o jego zakupie. Tym samym, bardzo zadowolony wrócił z Kielc nowym nabytkiem – prosto do własnego garażu.
Już następnego dnia Adam wziął się ostro do roboty. Zaczął od spisania strat i niedociągnięć, których pojawienie się przez wszystkie lata użytkowania było nie do uniknięcia. Trzy magiczne literki
na klapie bagażnika przyświecały całej misji i w trudnych chwilach podtrzymywały Adama na duchu.
Czternastoletnie wówczas auto wyglądało raczej przeciętnie. Nie wyróżniało się z tłumu. Zmatowiały lakier, odpryski, rysy, seryjne zawieszenie i niemal łyse opony to mankamenty, które widać było na pierwszy rzut oka. Po za tym wymagające wymiany hamulce, huśtający się fotel kierowcy i przerdzewiały układ wydechowy. Na szczęście potwierdził się bezwypadkowy stan auta, a oprócz jednego ogniska w okolicach wlewu paliwa astra okazała się wolna od rdzy.[emaillocker]
Wtedy się zaczęło i trwa do dziś. Adam wciąż dopieszcza swoje kochane auto zarówno po względem wizualnym jak i technicznym. Jako pierwszy do wymiany poszedł cały układ wydechowy zakończony dedykowanym tłumikiem REMUS. Poprzedni układ nie nadawał się do dalszej eksploatacji. Wymieniony został silnik na C20XE legitymujący się mocą 150 koni mechanicznych.
Kolejnym etapem przywracającym świetność GSi było gruntowne odświeżenie wnętrza i wypranie wszystkiego co się dało. Wymieniono również seryjne podarte mieszki na czarne szyte czerwoną nitką. Na podłogę rzucono nowe dywaniki. Dla niektórych zwykłych użytkowników takie generalne sprzątanie już byłby wyczynem. Adam wyczyścił nie tylko środek samochodu ale także wszystkie elementy pod maską silnika. Każdy z nich został przepolerowany, a plastiki znowu nasączone specyfikami i doprowadzone do swojego naturalnego koloru. Zamontowana została osłona nad kolektorem oraz lifty maski. Gdy Adam przywrócił wnętrzu auta jego dawną świetność, jazda autem zaczęła sprawiać jeszcze więcej frajdy. Przecież nie ma nic lepszego niż czyściutki i pachnący samochód z mocnym silnikiem pod maską.
Potem rozpoczęły się prace nad powłoką lakierniczą. Jak wspomniałem, auto jest bezwypadkowe, jednak upływ czasu odcisnął swoje piętno także na lakierze. Dlatego został przepolerowany, ubytki uzupełnione, a wszystkie rysy usunięte. Genialnym wręcz posunięciem, który dodał samochodowi zawadiackiego wyglądu był montaż dymionych przednich lamp, które fantastycznie współgrają z ciemnym lakierem tworzą spójną stylistycznie całość.
Zadbano również o lepsze prowadzenie auta. Za sprawą zamontowanych sprężyn firmy H&R oraz amortyzatorów firmy Koni przybliżono całe auto do ziemi o 60 mm z przodu oraz 40 mm z tyłu. Przyznać trzeba, że klinowaty efekt nie tylko polepszył trakcje GSce, ale także dodał jej niesfornego charakteru.
Przez kolejne miesiące użytkowania auta nie obyło się bez wprowadzania kolejnych zmian. Jak twierdzi sam właściciel, jego celem jest stworzenie auta, które w swojej „seryjności” będzie wręcz idealne, a zastosowane modyfikacje mają być jak najbardziej subtelne. Dlatego przy wyborze sprzętu grającego padło na system Bose wymontowany z Omegi MV6. Dzięki pomocy znajomego udało się przebrnąć przez wielki kłąb kabli i w samochodzie zagrał sprzęt napędzany przez radio JVC KD-R50, wzmacniacz oraz subwoofer Macaudio wraz ze zmieniarką Blaupunkta. Seryjne głośniki zastąpione zostały przez Helix Dark Blue. Przy okazji zmian w systemie CA, z bagażnika wyleciała seryjna zniszczona wykładzina, a jej miejsce zastąpiła sztywna podłoga z otwieraną klapą z dostępem do koła zapasowego.
Następne zmiany w aucie poszły w stronę podniesienia mocy i tak, aby skrócić przełożenia zamontowano skrzynię biegów D16 z Lanosa z przełożeniem głównym 4.178. Zamontowano też większe tarcze hamulcowe – 284 mm z Calibry Turbo. Żwawy silnik w połączeniu z lekką budą auta sprawia, że samochód ten świetnie się sprawdza w codziennej jeździe.
W sezonie zimowym auto jest obute w 15” alufelgi tzw. „wiatraki” seryjnie montowane w GSi. Za to w lecie na piastach goszczą przepiękne szprychowe 16” alufelgi firmy TSW model Imola z oponami Uniroyal Rainsport II.
Przy takiej konfiguracji leciwa, lecz mocno odmłodzona, Astra przemyka gdzieś po ulicach Warszawy wzbudzając zachwyt nie tylko miłośników tego modelu, ale i płci pięknej, której to przedstawicielki bardzo chętnie zawieszają oko na aucie i z uśmiechem na twarzy pozdrawiają szczęśliwego kierowcę.
Tekst: Marcin Dębowski
Fot. Piotr Kowalski – pstrykpstryk.pl[/emaillocker]