Naj, naj minionego 2014 roku

Boom na samochody z kratką, zmiana zasad odliczania VAT-u, początek budowy fabryki Volkswagena we Wrześni, prezentacja przez Toyotę pierwszego seryjnie produkowanego auta na wodór czy tytuł Człowieka Roku dla Wojciecha Drzewieckiego – nasz subiektywny wybór najważniejszych wydarzeń w motoryzacji 2014 roku.

bmw

Kratkowy kwartał
Pierwszy kwartał tego roku upłynął pod znakiem boomu na tzw. samochody z kratką. Na skutek opóźnień we wdrażaniu unijnej derogacji VAT, polscy przedsiębiorcy otrzymali „w prezencie” od rządu trzy miesiące możliwości zakupu samochodów służbowych z pełnym odliczeniem tego podatku. W tym czasie zarejestrowano w Polsce 22,1 tys. samochodów osobowych z homologacją ciężarową N1 dającą firmom prawo do skorzystania z tego podatkowego „przywileju”. To wynik o 8 335,11 proc. (sic!) lepszy niż rok wcześniej, gdy nie obowiązywały korzystne dla przedsiębiorców przepisy. Dzięki temu tzw. okienku derogacyjnemu wiele firm mogło obniżyć koszty funkcjonowania, a importerzy aut znacząco podkręcili tegoroczne wyniki sprzedaży.

Nowa ustawa o VAT
Boom na kratki gwałtownie ustał wraz z wejściem w życie 1 kwietnia 2014 r. nowych zasad odliczania VAT-u. Wielu ekspertów nie pozostawiło na nich suchej nitki. O połowę obcięto przecież w porównaniu z sytuacją z ubiegłych lat wysokość odliczeń związanych z eksploatacją samochodu. Możliwość odliczenia 50 proc. VAT-u od paliwa kupionego do firmowego auta osobowego ustawodawca odłożył w czasie do 1 lipca 2015 r. Co gorsza, pozostawiona przez rząd furtka dająca prawo do odliczania 100 proc. VAT-u, została obwarowana wieloma zastrzeżeniami, m.in. obowiązkiem prowadzenia szczegółowej ewidencji przebiegu samochodu firmowego. W związku z tym wielu przedsiębiorców, by nie mieć „na pieńku” z fiskusem, zrezygnowało z tego podatkowego przywileju. Jak podkreślają eksperci, częste zmiany prawa w krótkim czasie sprawiły, że w nowych przepisach gubią się nie tylko podatnicy, ale i same organy podatkowe.
Są jednak i plusy. Należy do nich z pewnością brak limitu kosztowego przy odliczaniu VAT-u. Dzięki temu zakup auta dla firmy – szczególnie droższego – daje przedsiębiorcy spore oszczędności. Korzystnie wpłynęło to na wyniki sprzedaży aut z wyższej półki. Nowe przepisy to, zdaniem ekspertów, również wizja stałości – przynajmniej na kilka lat, co zawsze pozytywnie przekłada się na wyniki branży motoryzacyjnej.

Craftery z Wrześni
Rozpoczęta w 2014 roku budowa nowej fabryki samochodów dostawczych Volkswagena w Białężycach koło Wrześni będzie jedną z największych inwestycji w historii przemysłu motoryzacyjnego w Polsce. Planowane nakłady mają wynieść ponad 800 mln Euro. Na 220 hektarach powstaną: tłocznia, lakiernia, hala montażu aut oraz park dostawców wraz z powierzchnią magazynową. Zatrudnienie znajdzie tu 3 tysiące osób. Pierwsze samochody Volkswagen Crafter nowej generacji mają opuścić linie produkcyjne w drugiej połowie 2016 roku. Docelowo od 2019 roku zakład ma opuszczać rocznie nawet 100 tys. samochodów. W czasach, gdy w całej Europie myśli się raczej o zamykaniu fabryk samochodów lub ograniczaniu ich produkcji, to była bardzo dobra informacja. Co bardziej istotne, na działalności nowego zakładu skorzystają polscy przedsiębiorcy – dostawcy komponentów. Jak wiadomo, jedno miejsce pracy w fabryce samochodów generuje kilka (nawet 5-6) miejsc pracy u kooperantów.

Seryjne auto na wodór
Prezentacja przez Toyotę pierwszego seryjnego modelu napędzanego wodorem. Auto ma trafić do seryjnej produkcji w 2015 roku. Dzięki zbiornikowi ze sprężonym wodorem, może przejechać ponad 480 km bez tankowania, a więc znacznie więcej niż wynosi zasięg aut elektrycznych. Także czas napełniania zbiornika jest znacznie krótszy. To koncepcja, która może radykalnie zmienić rynek ekomotoryzacji i zastąpić trudne w codziennym użyciu samochody elektryczne. Jednocześnie auta z napędem wodorowym będą konkurencją dla hybryd oraz tradycyjnych samochodów. Symptomatyczny jest fakt, że Toyota FCV wielkością odpowiada samochodom z segmentu D (Insignia, Passat, Avensis), a zatem nowy kierunek w rozwoju ekologicznej motoryzacji startuje od dużo bardziej praktycznego segmentu, niż było to w przypadku małych aut elektrycznych. Może więc okazać się, że wkraczamy w nową erę motoryzacji, a samochody wodorowe zdominują za kilka (naście) lat rynek.

Rekordowy rok hybryd
Nigdy wcześniej w Polsce nie sprzedano tak dużo samochodów z napędem łączącym w sobie silnik elektryczny ze spalinowym. A przecież rok się jeszcze nie zakończył. Od stycznia do listopada zarejestrowano w naszym kraju 3 287 samochodów z napędem hybrydowym, o 1 602 sztuki (95,07 proc.) więcej w porównaniu z sytuacją sprzed roku. Ubiegłoroczny wynik (1 864 sztuki) został już zatem pobity z nawiązką. Jeśli rezultat ostatniego miesiąca 2014 r. byłby choćby zbliżony do tego z października (427 sztuk) czy listopada (498 sztuk), to tegoroczny rezultat będzie dwukrotnie większy od ubiegłorocznego. Za tak dobre wyniki odpowiada głównie sprzedaż hybrydowych Toyot i Lexusów. Rywali zdystansowała Toyota Auris (1 384 zarejestrowanych do końca listopada hybrydowych wersji tego modelu).

Zielone światło dla „anglików”
W wyniku przegranego przez polski rząd procesu przed Trybunałem Sprawiedliwości, resort infrastruktury przygotował rozporządzenia, które od nowego roku umożliwią rejestrowanie samochodów z kierownicą umieszczoną po prawej stronie (tzw. „anglików”). Kontrowersje wywołuje kwestia wpływu takich aut na bezpieczeństwo ruchu drogowego. Wielu ekspertów przekonuje, że wraz z umożliwieniem rejestracji pojazdów z kierownicą po prawej stronie, nadejdzie fala wypadków spowodowanych przez kierowców, którzy będą wyprzedzać nie widząc czy mogą wykonać manewr bezpiecznie. Część osób twierdzi jednak, że obawy takie zdają się nie mieć racjonalnego uzasadnienia. Ich zdaniem, pozostałości ustroju zakładającego, że należy człowiekowi uniemożliwić podejmowanie własnych decyzji w trosce o jego bezpieczeństwo, wypierane zostają przez nowe zasady, zakładające, że człowiek wie, co jest dla niego dobre. I zgodnie z tym przekonaniem podejmuje korzystne dla siebie decyzje. Resort infrastruktury woli chuchać na zimne i planuje wprowadzenie obostrzeń dotyczących wyposażenia „anglików” (konieczność dostosowania do polskich warunków lusterek, świateł i wyskalowanie prędkościomierza także w km/h.). Jeśli jednak i to nie pomoże, a liczba wypadków faktycznie wzrośnie, swoje zrobią wyższe stawki ubezpieczeń, które skutecznie zniechęcą do zakupu „anglika”.

Paweł Janas, DB, MJ

Źródła: IBRM Samar, PIM