Strefa Czystego Transportu czy strefa dyskryminacji?

Plany wprowadzenia Strefy Czystego Transportu (SCT) w Krakowie budzą coraz więcej kontrowersji. Choć władze miasta twierdzą, że celem jest poprawa jakości powietrza, wielu krakowian dostrzega w projekcie głównie przejaw niesprawiedliwości społecznej. Nowe przepisy faworyzują bowiem osoby zamożne, pozostawiając mniej zamożnych obywateli na marginesie, a ich uzasadnienie środowiskowe wywołuje liczne wątpliwości.

Nowe przepisy dla wybranych

Według założeń uchwały, od 1 lipca 2025 roku do strefy będą mogły wjeżdżać wyłącznie samochody spełniające określone normy ekologiczne:

  • Pojazdy z silnikiem Diesla muszą być wyprodukowane po 2014 roku lub spełniać normę emisji Euro 6.
  • Pojazdy benzynowe i LPG muszą być z rocznika minimum 2005 lub spełniać normę Euro 4.

Natomiast od 2030 roku wymagania dla Diesli będą jeszcze bardziej rygorystyczne: konieczne będzie spełnianie normy Euro 6d-TEMP lub posiadanie auta wyprodukowanego po 2018 roku. Mniej zamożni mieszkańcy, korzystający z aut starszych, będą zmuszeni albo wymienić pojazdy, albo zrezygnować z wjazdu do centrum. W praktyce, oznacza to dla wielu rodzin ogromne koszty lub całkowitą izolację od ważnych części miasta.

Podział społeczny coraz wyraźniejszy

Decyzja o wprowadzeniu SCT wyraźnie faworyzuje osoby z wyższymi dochodami. To one mogą pozwolić sobie na zakup nowoczesnych pojazdów, spełniających wyśrubowane normy. Dla reszty mieszkańców pozostaje frustracja i poczucie wykluczenia. Szczególnie dotkliwie odczują to osoby starsze, korzystające z aut starszych roczników, oraz rodziny wielodzietne, dla których wymiana samochodu na nowy to wydatek nieosiągalny.

Podział społeczny pogłębia się również poprzez złożoność nowych regulacji. Dla mieszkańców Krakowa przewidziano okres przejściowy do 2030 roku, ale tylko pod warunkiem, że zgłoszą swoje pojazdy do specjalnego systemu. Dla osób spoza miasta obowiązują już od początku wyższe wymogi lub dodatkowe opłaty. Taka polityka wyraźnie dzieli ludzi na lepszych i gorszych – tych, których stać na dostosowanie się do nowych przepisów, i tych, którzy zostaną odcięci od normalnego życia w mieście.

Auta winne wszystkiemu?

Władze miasta argumentują wprowadzenie SCT koniecznością walki ze smogiem. Jednak wielu ekspertów podkreśla, że ruch drogowy to tylko część problemu. Znacznie większy wpływ na zanieczyszczenie powietrza mają piece na paliwa stałe oraz przemysł. Tymczasem projekt SCT koncentruje się niemal wyłącznie na samochodach, co budzi pytania o rzeczywiste intencje władz miasta.

Nie brakuje również głosów, że polityka ta ma charakter symboliczny, a jej efekty ekologiczne będą niewielkie. Wiele miast w Europie, mimo wprowadzenia podobnych stref, nie odnotowało znaczną poprawę jakości powietrza. Zamiast tego, wzrosły koszty życia dla mieszkańców i pogłębiły się podziały społeczne.

Kosztowne opłaty dla mniej zamożnych

Kierowcy spoza Krakowa, którzy nie będą spełniać wymagań SCT, będą musieli płacić za wjazd do strefy. Opłaty wynoszą:

  • 2,50 zł za godzinę,
  • 20 zł za dzień,
  • 500 zł za miesiąc.

Takie stawki to kolejny cios dla mniej zamożnych obywateli, których nie stać na wymianę pojazdów. Dla wielu rodzin, szczególnie z pobliskich miejscowości, dojeżdżanie do pracy, szkół czy szpitali stanie się niemożliwe lub znacznie droższe.

Nieskuteczna walka z globalnym ociepleniem?

Często podnoszonym argumentem przez przeciwników SCT jest fakt, że samochody osobowe nie są główną przyczyną globalnego ocieplenia. W skali świata to przemysł, energetyka i transport lotniczy generują najwięcej emisji CO2. Działania wymierzone przeciwko posiadaczom starszych samochodów wyglądają więc na próbę przerzucenia odpowiedzialności na najłatwiejszy cel.

Wykluczenie i biurokratyczne absurdy

Planowane wprowadzenie SCT to nie tylko koszty dla mieszkańców, ale również ogromne problemy organizacyjne. System weryfikacji pojazdów, rejestracji oraz monitoringu będzie wymagał znacznych nakładów finansowych i administracyjnych. Dla wielu starszych mieszkańców procedury te mogą być trudne do zrozumienia i wykonania.

Ponadto, wyłączenia dla pojazdów historycznych, specjalnych czy należących do organizacji non-profit wskazują na uznaniowy charakter regulacji. Dlaczego jedni mogą korzystać ze strefy bez przeszkód, a inni nie?

Czy jest inne wyjście?

Zamiast wprowadzać drakońskie ograniczenia, miasto mogłoby skoncentrować się na inwestycjach w transport publiczny i odnawialne źródła energii. Wiele europejskich miast, takich jak Wiedeń czy Helsinki, odniosło sukces w walce ze smogiem dzięki rozwiniętemu systemowi komunikacji miejskiej, niekoniecznie poprzez zakazy.