Dlaczego kupujemy używane auta?

Zastanawialiście się, dlaczego w naszym kraju sprzedaje się tak mało nowych auto? Pierwsze, co przychodzi na myśl to oczywiście ich cena. Po prostu większości naszego społeczeństwa nie stać na wydanie góry pieniędzy na przedmiot, który wraz z wyjazdem z salonu automatycznie traci sporo na wartości.

heading_online_for_new_cars_for_sale

Wolimy kupować mniejsze przedmioty jak meble, konsole do gry, czy trwonić kasę na wieczne naprawy naszych starych pojazdów. Dla wielu naprawa używanego auta jest wręcz codziennością, takie hobby. Zapewne brak gotówki ma niemałe znaczenie, ale nie jest to jedyna przyczyna tego stanu rzeczy. [emaillocker]

W dużej mierze winni są sami producenci. Nie odkryję Ameryki mówiąc, że globalne marki zarabiają najwięcej na częściach zamiennych i kosztach serwisu. Przyszło Wam kiedyś płacić za serwis ASO? Nie jeden by zemdlał… Cuciliby go pewnie słowami: „proszę jeszcze podać PIN, no PIN Szanowny Kliencie!”. Tak, wizyta w ASO boli wszystkich, nie ważne czy jesteś przeciętnym Kowalskim, czy prezesem dużej spółki. Z każdego z Was wysysają ostatni grosz. Jest drogo. Niemniej, żeby określić, czy wizyta w ASO jest rzeczywiście droższa niż naprawy u pana Władka, należałoby uwzględnić fakt, że naprawy u pana Władka są zazwyczaj częstsze, dużo częstsze.

Kwestia finansowa serwisu nie jest więc taka oczywista. Niezaprzeczalne za to jest nasze, polskie przyzwyczajenie do naprawiania przedmiotów. Przez lata rzeczywistość zmuszała nas do dbania o rzeczy, które cudem udało się zdobyć. Nic więc dziwnego, że jeśli coś się zepsuło, to się to najzwyczajniej naprawiało. Zakup nowego samochodu był praktycznie niemożliwy, nawet jeśli miało się odpowiednią kartkę.

Kolejny powód, dla którego wciąż częściej kupujemy samochody z drugiej ręki, to szalony import z zachodu wszystkiego, co jeździ. Niestety, wiele aut trafiających na polskie drogi to samochody po wypadkach, naprawiane i sztukowane. Brakuje koła? Nie szkodzi. Na pewno znajdzie się inny samochód (jeszcze bardziej uszkodzony), z którego będzie można „pobrać organy”. Tego typu odbudowa aut, to istna rzeźnia. Jeden „dawca” jest w stanie przywrócić na lokalne drogi wiele okaleczonych pojazdów. Żeby tego było mało, przy tego typu zabiegach zawsze następuje zmniejszenie przebiegu. Ale to podobno normalne. Nazywam to „nowym cudem nad Wisłą”.

Piękne i lśniące auta z zagranicy konkurują z tymi zakupionymi w krajowym salonie. Te pierwsze, ponieważ tanio były kupione „u Niemca” i tanio naprawione u „Tadka blacharza”, mają przystępniejszą cenę. Powoduje to dużą utratę wartości pojazdu, na który wydaliście wszystkie oszczędności w pobliskim salonie.

Według statystyk jesteśmy narodem, który sięgnie po tańszy przedmiot. Po co mamy płacić więcej za pewniejsze auto z historią, jak mam pełną książkę serwisową wypełnioną pieczątkami pachnącymi tuszem i ziemniakami? Lubimy się oszukiwać i wmawiać sobie, że sprzedający nie ma nic do ukrycia. Lubimy również, gdy przebieg wskazuje ilość kilometrów pomiędzy 100 a 200 tysięcy kilometrów. Takie wartości idealnie dzieli się przez wiek auta. Po uzyskanym wyniku łatwo scharakteryzować poprzedniego właściciela auta, który prawdopodobnie jeździł nim jedynie do kościoła lub traktował jako miejsce do słuchania radia.

I tak błędne koło się zamyka. Brak kasy zmusza nas do zakupu używanego i tym samym mało pewnego auta, a do salonu chodzimy na dobrą kawę i malutkie owocowe cukierki śmiesznie strzelające w buzi.

Tekst: Marcin Dębowski
Fot. carsale.com[/emaillocker]