Wielu mężczyznom na widok kobiety za kierownicą wyskakuje na czole duża, fioletowa żyła, groźnie marszczy się brew, a z ust bije jadowita piana. Stajemy się wówczas nauczycielami, nieomylnymi i surowymi belframi. Poprawiamy kobiety na każdym kroku. Mamy wrażenie, że wszystkie ich ruchy za kierownicą przenoszą nas do gry Carmageddon: na ulicy słaniają się trupy, a krew płynie strumieniami. W tym szale mamy ochotę wjechać w inne auto, aby odreagować. Wszystko przez kobiety za kółkiem. A tak na prawdę to wszystko przez NASZE przekonanie o NASZEJ doskonałej jeździe i wielkich umiejętnościach. To my jesteśmy królami szos i mistrzami długich prostych odcinków!
Tak, tak! To my najlepiej znamy się na autach i na piłce nożnej. Mamy przeświadczenie o swojej [emaillocker]nieomylności w tych tematach, a gdy ktoś próbuje podważyć nasze dokonania i zszargać nabrzmiałe ego, gotowi jesteśmy stoczyć krwawy pojedynek z każdym wrogiem. Często jednak do walki nie dochodzi, bo mniejszy osobnik ustępuje i z podkulonym ogonem wraca do swojej kobiety szukać w jej ramionach pocieszenia. No właśnie… my – wielcy wojownicy – wracamy do naszych kobiet. Czyli jednak nie są one takie złe, a wręcz – jak się dłużej nad tym zastanowić – są nam niezbędne! Tylko w naszych męskich głowach wykreowaliśmy sobie pewien obraz kobiety za kierownicą – kobiety kalekiej, z bałaganem we wnętrzu, niezdolnej do logicznego myślenia i prawidłowej reakcji.
Na szczęście nie wszystkie kobiety, które spotykamy na naszej drodze, takie są. Powiem więcej, takich stereotypowych „bab za kierownicą” jest na prawdę jak na lekarstwo! Za to coraz częściej można spotkać panie dbające, a nawet modyfikujące swoje auto, tak samo (a może nawet lepiej) niż my, mężczyźni. Wówczas wszędzie, gdzie znajdą się ONE, ustawia się rządek zafascynowanych facetów, prężących muskuły, gotowych pomóc tu i teraz i to w każdej możliwej kwestii. Dosłownie, w każdej.
Kobiet pozytywnie zakręconych na punkcie motoryzacji wciąż jest niewiele. Jednak, gdy już się pojawią, są jak błąd w Matrixie. Tuningują swoje auta tak, że spadają nam buty. Bezkompromisowe podejście i gust, przeważnie wykorzystywany do zakupów seksownej odzieży, wykorzystują do modyfikacji swoich czterech kółek – podchodzą do zadania zupełnie inaczej niż my, niestandardowo, dzięki czemu ich projekty są powiewem świeżości w środowiskach motoryzacyjnych.
Takie kobiety muszą się opędzać od nas – mężczyzn – jak od much. Wówczas my, dumni jak pawie, zdeterminowani jak nigdy, wyciągamy nasze atuty z rękawa. Zaczynamy uwodzić… naszymi samochodami, wcześniej przygotowaną gadką, wszystkim, czym możemy… I tu moje pytanie: Skoro tak bardzo imponują nam amatorki motoryzacji, podziwiamy je i adorujemy, to dlaczego, w pierwszej chwili ,gdy widzimy je za kółkiem, uważamy je za te gorsze, głupsze i nie na swoim miejscu?
Tekst: Marcin Dębowski[/emaillocker]