Manualna skrzynia biegów umiera – czy mamy czego żałować?

0

Jeszcze niedawno prowadzenie auta z automatem było jak picie kawy rozpuszczalnej – da się, ale prawdziwi koneserzy krzywili się z niesmakiem. Manualna skrzynia biegów była symbolem „prawdziwej jazdy”, kontrolą nad autem, łącznikiem między kierowcą a maszyną. Dziś jednak coraz więcej kierowców z własnej woli przesiada się na automaty. Czy to znaczy, że manual naprawdę umiera? A może po prostu… przestaje być potrzebny?

Ręce na kierownicy, a nie na lewarku

Wystarczy spojrzeć na dane z salonów – udział aut z automatem rośnie z roku na rok. Nie dlatego, że producenci narzucają nam wybór (chociaż trochę też), ale dlatego, że coraz częściej to my sami świadomie wybieramy wygodę. Korki? Automat wygrywa. Codzienna jazda po mieście? Automat. Nowoczesne systemy bezpieczeństwa, które najlepiej działają w duecie z przekładnią automatyczną? Zgadnij, co lepsze. Po prostu z punktu widzenia codziennego użytkownika, automat jest jak Netflix – odpalasz i działa, bez zbędnych kombinacji.

Manual jako wybór świadomy, a nie obowiązkowy

Niektórzy wciąż wybierają manual – ale dziś to już nie kwestia ceny czy braku alternatywy. To styl życia, wybór świadomy. Entuzjaści, którzy naprawdę lubią prowadzić, nadal kochają ręczne skrzynie, zwłaszcza w samochodach, które mają emocje w DNA – w hot hatchach, roadsterach, klasykach. I dobrze, że ten wybór wciąż istnieje. Ale prawda jest taka, że manual przestaje być domyślnym wyborem. Stał się dodatkiem – jak gramofon dla miłośnika winyli. Niepotrzebny do życia, ale cudownie sentymentalny.

Romantyzm kontra technologia

Często mówimy o tym, że manual „daje kontrolę”, „uczy pokory”, „sprawia, że czujemy auto”. I to prawda – ale tylko wtedy, gdy naprawdę wiesz, co robisz. W erze dwusprzęgłowych automatów zmieniających biegi szybciej niż mrugnięcie oka, argument o lepszych osiągach ręcznej skrzyni nieco się zestarzał. Nawet w sportowych autach automat bije manuala na głowę pod względem czasów i efektywności. To technologia wygrała – nie siłą, ale jakością.

Czas na zmianę narracji?

Może więc czas przestać mówić, że manual „umiera”. On po prostu ustępuje miejsca. Nie odchodzi w hańbie – wręcz przeciwnie. Zostaje jako opcja dla pasjonatów, tak jak auta z tylnym napędem, wolnossące V-szóstki czy klasyczne wnętrza bez ekranów. To część motoryzacyjnej kultury, która będzie żyć tak długo, jak długo ktoś będzie chciał wrzucić ten pierwszy bieg samodzielnie. Ale nie ma w tym nic złego, że większość już nie chce.

Czy mamy czego żałować?

Jeśli kochasz jazdę, to nie. Bo emocje można czerpać i z manuala, i z automatu. A jeśli kochasz komfort – tym bardziej nie. Motoryzacja się zmienia, bo my się zmieniamy. A to, że dziś mamy wybór, zamiast być przywiązanym do jednej formy, to raczej powód do radości, a nie lamentu.



ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj