Zabierając się za modyfikację auta warto na wstępnie określić cel i styl w jakim zamierzamy podążać. Nie ma aut na rynku, z wyłączeniem Fiata Multipla, których nie dałoby się ciekawie zmodyfikować. Niestety często bywa tak, że mając niewielki budżet oszczędzamy na jakości wprowadzanych zmian. Takie zabiegi kończą się dla auta i całego projektu tragicznie.
Taką tragiczną postacią w świecie motoryzacji jest Opel Calibra. Auto które dzięki niepowtarzalnej linii podbiło serca wielu osób, w tym również domorosłych tunerów z niewielką sumą gotówki. Sytuację dodatkowo pogorszyła seria filmów Szybcy i Wściekli, która pobudziła „zapaleńców” do jeszcze śmielszych poczynań.
Na szczęście są jeszcze osoby, które potrafią docenić niepowtarzalny urok Calibry. Wiedzą, że duża ilość dokładek oraz naklejek nie jest rozwiązaniem godnym światowej klasy. Właścicielem prezentowanej Calibry jest Tomek. Zabrał się on za modyfikacje z gustem i we właściwy sposób.
Pod maską auta odnajdziemy mocny silnik V6 o pojemności 2500 cm3. Jednostka ta zapewnia wystarczające osiągi, aby przemieszczać się na konkretnej glebie. To co wyróżnia Calibrę z tłumu to z pewnością przepiękny niebieski kolor oraz wyjątkowy pakiet Last Edition przeznaczony dla tego modelu z końcówki produkcji.
W aucie nie odnajdziemy długiej listy modyfikacji. Tomek zdecydował się na zmiany kosmetyczne, dostrzegalne dla znawców i miłośników Calibry. W całym projekcie nie zabrakło konkretnego koła oraz niskiego zawieszenia.
W wnękach odnajdziemy pełnoletnie osiemnastocalowe koła RH ZW4 o szerokości 8,5J z przodu oraz 9,5J z tyłu. Na obręcze naciągnięto odpowiednio opony w rozmiarze 205/35R18 oraz 215/35R18. Dobrze naciągnięte gumy, dzięki customowemu zawieszeniu gwintowanemu z Golfa IV i Astry II, schowały się dość mocno w nadkolach.
Tomek wzbogacił przednie lampy pomalowane na czarno o bi-xenon z Mercedesa W211 oraz tylną blendę lamp od GM. We wnętrzu odnajdziemy beżowe skóry.
Prezentowana Calibra to idealny przykład jak powinno się modyfikować auta. Warto brać przykład z Tomka.
Tekst: Marcin Dębowski
Fot. BANACHFOTO